Kochani !💗
Wczoraj doszło w moich rozpiskach do pomyłki. 🚨 Rozpisałam plan od wtorku do piątku ponieważ myślałam, że post dodaję w poniedziałek. (tak to już jest. Człowiek ma wakacje i nawet nie wie jaki jest dzień tygodnia🙈). Tak więc dzisiaj pojawią się na blogu dwa wpisy✔✅. Pierwszy z nich jak już wiecie będzie dotyczył naszej edukacji.🎒
Już każdy z Was wie, że w tym roku pisałam maturę. Pierwszą z nich miałam w piątek. Była to matura z polskiego. Przez cały rok modliłam się żeby na maturze nie dostać Lalki . Jakie było moje zdziwienie kiedy otworzyłam arkusz i zobaczyłam, że temat rozprawki dotyczy oczywiście tej lektury. Lektury, która jako jedyna nie została doczytana przeze mnie do końca 😣. Kiedy moja babcia dowiedziała się, że właśnie taki był temat jednego z wypracowań, myślała, że zejdzie na zawał. Podobnie zresztą jak ja. Mimo tego odważyłam się i napisałam tę rozprawkę. Nie chciałam brać interpretacji wierszy, ponieważ jak dla mnie jest to bardzo ryzykowne. Wiersze te nie były mi w ogóle znane. Nie mogłam sobie przypomnieć jednego z autorów. Nie znając więc kontekstu macierzystego wiersza, ani zarysu biografii jego autora , nie zostało mi nic innego jak napisanie rozprawki, odwołując się do tej nieszczęsnej powieści Bolesława Prusa. Po cały egzaminie Michał przyjechał po mnie do szkoły. Pośpiesznie zjadłam obiad i pojechałam z powrotem na maturę, tym razem z polskiego rozszerzonego. I znowu nie miła niespodzianka 🎁. Wiersze, które zostały podane do zinterpretowania nie przypadły mi do gustu. Esej, który był podany okazała się być tekstem, którego teza powiązana była z literaturą i filozofią w jednym. Przez pierwsze chwile tego egzaminu nie wiedziałam co mam robić. Mimo, że byłam olimpijką z polskiego i co za tym idzie, uczennicą szóstkową nie wiedziałam, jak ugryźć tę nieszczęsną filozofię. W końcu udało mi się "złapać klimat" i napisałam pracę z której byłam nawet zadowolona 💪.
W sobotę pojechaliśmy z babcią, Oliwią i Michałem do Kalwarii Zebrzydowskiej. Potrzebowałam oderwania od arkuszy maturalnych i kalkulatora. Powoli ta matura z matematyki stawała się moją obsesją 📝📏📐. Dzień w Kalwarii Zebrzydowskiej był najlepszym dniem w czasie trwania ostatniego roku szkolnego. Cieszyłam się, że Michał poznał miejsce tak bardzo dla mnie wyjątkowe. Zjedliśmy obiad, poszliśmy dróżkami kalwaryjskimi, modliliśmy się przed obrazem Najświętszej Maryi. Bardzo potrzebowałam takie wyciszenia i osobistego zawierzenia Matce Bożej. Kiedy wracałam do domu czułam się spokojniejsza. Nie wiem jak mogę to wytłumaczyć. Po prostu zaczęłam wierzyć, że jestem w stanie zdać maturę z matematyki, ponieważ czuwa nade mną Matka Boska. Matka Boska Kalwaryjska, która tyle razy wysłuchała moich próśb, u której wyjednałam wiele łask.
Poniedziałek okazał się najgorszym dniem mojego życia. Przed samą maturą nie potrafiła logicznie myśleć. Wciąż ściskałam kalkulator, a kiedy czekałam aż zostanę wywołana do wejścia na salę wydawało mi się, że bicie mojego serca słyszą wszyscy wokół. Rzecz dziwna stała się kiedy dostałam arkusz do ręki. Otworzyłam go i pomyślałam sobie: " Niech się dzieje co chce. Jezu Ty się tym zajmij". Nie mówię, że dostałam w tym momencie jakiegoś olśnienia i zrobiłam wszystkie zadania bez mrugnięcia okiem. Niektóre zadania były łatwiejsze, niektóre trudniejsze. Nad niektórymi się zastanawiałam, niektóre strzelałam, rozpisywałam po swojemu. Zastosowałam się do jednej ważnej rady, a mianowicie, ⚠ żebym doprowadziła do wyniku. Jeżeli nie wiecie jak zrobić jakieś zadanie to nie omijajcie go! Postarajcie się zrobić je w sposób logiczny, dla Was zrozumiały...
Moim kolejnym egzaminem była matura z języka rosyjskiego. Nie stresowałam się nią za bardzo. Słuchanie i czytanie w tym języku nie sprawiało mi żadnej trudności. Obawiałam się zadania pisemnego, ale okazało się proste. Miałam opisać moje spotkanie z jakimś podróżnikiem. ⚠ I tutaj moja rada, zaczerpnięta z mądrości szkolnych. Jeśli zdajecie maturę z rosyjskiego nie obawiajcie się słówek. Nie panikujcie jeżeli jakiegoś zapomnicie. Podczas pisania tego listu parę słówek mi umknęło,ale napisałam po prostu polskie słowa cyrylicą. Musiały być dobrze, ponieważ maturę zdałam na 80 procent.
Po pisemnym rosyjskim czekała mnie jeszcze ustna matura z polskiego i rosyjskiego. Matura z polskiego była dla mnie ciężka. Bolały mnie zęby i w dodatku wylosowałam językowy temat, ale zdołałam zdobyć maks. A matura ustna z rosyjskiego... to był stres do potęgi. Czułam się tak jakbym wchodziła na skazanie. Dzień wcześniej jedyny język, który było słychać w moim domy to był właśnie rosyjski. Na samym egzaminie pamiętałam jedynie jak po rosyjsku jest zupa grzybowa i na tym oparłam całą swoją wypowiedź na temat kuchni w moim domu.
Po moich maturach Michał zmagał się z sesją 😢 . To był dla niego ciężki czas. Musicie wiedzieć, że nie tylko studiuje, ale także pracuje. Wszystkie egzaminy zdał na 5 i 4, ale najgorszy, bo z prawa kanonicznego czekał go na samym końcu. Tak jak się spodziewaliśmy poszedł mu najgorzej, bo na 3, ale dla mnie najważniejsze było to, że Michał się nie poddał i walczył do końca. Koniec końców wyszedł z tego z tarczą, nie na tarczy.
I tak, kiedy wszystko pozdawaliśmy pojechaliśmy na rekolekcje. Tam dowiedziałam się, że zdałam maturę, a 11.07. przyjechałam z powrotem do Katowic na rozmowę wstępną na studia teologiczne. Przed nią również się stresowałam, ale stwierdziłam, że jeżeli teologia jest moją drogą to wszystko pójdzie łatwo, jeżeli zaś nie, to z pewnością coś innego pojawi się na mojej drodze. Po całej rozmowie byłam bardzo zadowolona. Nie mogłam jednak nacieszyć się tym wydarzeniem z moją babcią i Oliwką, ponieważ musieliśmy z Michałem z powrotem wracać na rekolekcje.
12.07. w dzień Naszej Rocznicy dowiedziałam się, że zostałam przyjęta na Wydział Teologiczny Uniwersytetu Śląskiego. Był to cudowny dzień. Później okazało się, że przyjęto mnie także na filologię polską.
Widzicie więc, że ostatni czas był naprawdę drogą per aspera ad astra ✨.
Nie mniej jednak cieszę się, że go przeżyliśmy. Jak? Przede wszystkim mając siebie nawzajem. Babcia, Oliwia, one wspierały każdego z nas. Również i my wspieraliśmy siebie. Dobre słowo trzymanie kciuków, odpytywanie, doradzanie. To wszystko małe, ale znaczące gesty.
Jeżeli w Waszym życiu pojawia się więc dużo stresów, wyzwań nie chowajcie się i nie zamykajcie. Bądźcie z sobą! I dla siebie! Nie ma bowiem nic ważniejszego w życiu człowieka od drugiej osoby. Nie możemy się bać wspierać innych. Musimy dawać inny wsparcie. Bo jesteśmy potrzebni, ale też jesteśmy potrzebującymi.
I nie zapominajmy o najważniejszym, że wszystko możemy w Tym, który nas umacnia. Modlitwa i zawierzenie, powiedzenie: " Panie Boże, niech będzie tak jak Ty chcesz" jest w tym wszystkim ważne! Bo to Bóg jest Panem rzeczy niemożliwych, na co najlepszym dowodem jest to, że zdałam maturę z matematyki.
Dlatego pamiętajcie: jeżeli w Waszym życiu będzie obecny Bóg i rodzina wtedy dobrze je przeżyjecie. Ani matura, ani sesja nie będą dla Was i dla Waszych bliźnich straszne.
Czekajcie dzisiaj jeszcze na kolejny post!
Do szybkiego zobaczenia!
Wiktoria i Michał 🌸
Wczoraj doszło w moich rozpiskach do pomyłki. 🚨 Rozpisałam plan od wtorku do piątku ponieważ myślałam, że post dodaję w poniedziałek. (tak to już jest. Człowiek ma wakacje i nawet nie wie jaki jest dzień tygodnia🙈). Tak więc dzisiaj pojawią się na blogu dwa wpisy✔✅. Pierwszy z nich jak już wiecie będzie dotyczył naszej edukacji.🎒
Już każdy z Was wie, że w tym roku pisałam maturę. Pierwszą z nich miałam w piątek. Była to matura z polskiego. Przez cały rok modliłam się żeby na maturze nie dostać Lalki . Jakie było moje zdziwienie kiedy otworzyłam arkusz i zobaczyłam, że temat rozprawki dotyczy oczywiście tej lektury. Lektury, która jako jedyna nie została doczytana przeze mnie do końca 😣. Kiedy moja babcia dowiedziała się, że właśnie taki był temat jednego z wypracowań, myślała, że zejdzie na zawał. Podobnie zresztą jak ja. Mimo tego odważyłam się i napisałam tę rozprawkę. Nie chciałam brać interpretacji wierszy, ponieważ jak dla mnie jest to bardzo ryzykowne. Wiersze te nie były mi w ogóle znane. Nie mogłam sobie przypomnieć jednego z autorów. Nie znając więc kontekstu macierzystego wiersza, ani zarysu biografii jego autora , nie zostało mi nic innego jak napisanie rozprawki, odwołując się do tej nieszczęsnej powieści Bolesława Prusa. Po cały egzaminie Michał przyjechał po mnie do szkoły. Pośpiesznie zjadłam obiad i pojechałam z powrotem na maturę, tym razem z polskiego rozszerzonego. I znowu nie miła niespodzianka 🎁. Wiersze, które zostały podane do zinterpretowania nie przypadły mi do gustu. Esej, który był podany okazała się być tekstem, którego teza powiązana była z literaturą i filozofią w jednym. Przez pierwsze chwile tego egzaminu nie wiedziałam co mam robić. Mimo, że byłam olimpijką z polskiego i co za tym idzie, uczennicą szóstkową nie wiedziałam, jak ugryźć tę nieszczęsną filozofię. W końcu udało mi się "złapać klimat" i napisałam pracę z której byłam nawet zadowolona 💪.
W sobotę pojechaliśmy z babcią, Oliwią i Michałem do Kalwarii Zebrzydowskiej. Potrzebowałam oderwania od arkuszy maturalnych i kalkulatora. Powoli ta matura z matematyki stawała się moją obsesją 📝📏📐. Dzień w Kalwarii Zebrzydowskiej był najlepszym dniem w czasie trwania ostatniego roku szkolnego. Cieszyłam się, że Michał poznał miejsce tak bardzo dla mnie wyjątkowe. Zjedliśmy obiad, poszliśmy dróżkami kalwaryjskimi, modliliśmy się przed obrazem Najświętszej Maryi. Bardzo potrzebowałam takie wyciszenia i osobistego zawierzenia Matce Bożej. Kiedy wracałam do domu czułam się spokojniejsza. Nie wiem jak mogę to wytłumaczyć. Po prostu zaczęłam wierzyć, że jestem w stanie zdać maturę z matematyki, ponieważ czuwa nade mną Matka Boska. Matka Boska Kalwaryjska, która tyle razy wysłuchała moich próśb, u której wyjednałam wiele łask.
Poniedziałek okazał się najgorszym dniem mojego życia. Przed samą maturą nie potrafiła logicznie myśleć. Wciąż ściskałam kalkulator, a kiedy czekałam aż zostanę wywołana do wejścia na salę wydawało mi się, że bicie mojego serca słyszą wszyscy wokół. Rzecz dziwna stała się kiedy dostałam arkusz do ręki. Otworzyłam go i pomyślałam sobie: " Niech się dzieje co chce. Jezu Ty się tym zajmij". Nie mówię, że dostałam w tym momencie jakiegoś olśnienia i zrobiłam wszystkie zadania bez mrugnięcia okiem. Niektóre zadania były łatwiejsze, niektóre trudniejsze. Nad niektórymi się zastanawiałam, niektóre strzelałam, rozpisywałam po swojemu. Zastosowałam się do jednej ważnej rady, a mianowicie, ⚠ żebym doprowadziła do wyniku. Jeżeli nie wiecie jak zrobić jakieś zadanie to nie omijajcie go! Postarajcie się zrobić je w sposób logiczny, dla Was zrozumiały...
Moim kolejnym egzaminem była matura z języka rosyjskiego. Nie stresowałam się nią za bardzo. Słuchanie i czytanie w tym języku nie sprawiało mi żadnej trudności. Obawiałam się zadania pisemnego, ale okazało się proste. Miałam opisać moje spotkanie z jakimś podróżnikiem. ⚠ I tutaj moja rada, zaczerpnięta z mądrości szkolnych. Jeśli zdajecie maturę z rosyjskiego nie obawiajcie się słówek. Nie panikujcie jeżeli jakiegoś zapomnicie. Podczas pisania tego listu parę słówek mi umknęło,ale napisałam po prostu polskie słowa cyrylicą. Musiały być dobrze, ponieważ maturę zdałam na 80 procent.
Po pisemnym rosyjskim czekała mnie jeszcze ustna matura z polskiego i rosyjskiego. Matura z polskiego była dla mnie ciężka. Bolały mnie zęby i w dodatku wylosowałam językowy temat, ale zdołałam zdobyć maks. A matura ustna z rosyjskiego... to był stres do potęgi. Czułam się tak jakbym wchodziła na skazanie. Dzień wcześniej jedyny język, który było słychać w moim domy to był właśnie rosyjski. Na samym egzaminie pamiętałam jedynie jak po rosyjsku jest zupa grzybowa i na tym oparłam całą swoją wypowiedź na temat kuchni w moim domu.
Po moich maturach Michał zmagał się z sesją 😢 . To był dla niego ciężki czas. Musicie wiedzieć, że nie tylko studiuje, ale także pracuje. Wszystkie egzaminy zdał na 5 i 4, ale najgorszy, bo z prawa kanonicznego czekał go na samym końcu. Tak jak się spodziewaliśmy poszedł mu najgorzej, bo na 3, ale dla mnie najważniejsze było to, że Michał się nie poddał i walczył do końca. Koniec końców wyszedł z tego z tarczą, nie na tarczy.
I tak, kiedy wszystko pozdawaliśmy pojechaliśmy na rekolekcje. Tam dowiedziałam się, że zdałam maturę, a 11.07. przyjechałam z powrotem do Katowic na rozmowę wstępną na studia teologiczne. Przed nią również się stresowałam, ale stwierdziłam, że jeżeli teologia jest moją drogą to wszystko pójdzie łatwo, jeżeli zaś nie, to z pewnością coś innego pojawi się na mojej drodze. Po całej rozmowie byłam bardzo zadowolona. Nie mogłam jednak nacieszyć się tym wydarzeniem z moją babcią i Oliwką, ponieważ musieliśmy z Michałem z powrotem wracać na rekolekcje.
12.07. w dzień Naszej Rocznicy dowiedziałam się, że zostałam przyjęta na Wydział Teologiczny Uniwersytetu Śląskiego. Był to cudowny dzień. Później okazało się, że przyjęto mnie także na filologię polską.
Widzicie więc, że ostatni czas był naprawdę drogą per aspera ad astra ✨.
Nie mniej jednak cieszę się, że go przeżyliśmy. Jak? Przede wszystkim mając siebie nawzajem. Babcia, Oliwia, one wspierały każdego z nas. Również i my wspieraliśmy siebie. Dobre słowo trzymanie kciuków, odpytywanie, doradzanie. To wszystko małe, ale znaczące gesty.
Jeżeli w Waszym życiu pojawia się więc dużo stresów, wyzwań nie chowajcie się i nie zamykajcie. Bądźcie z sobą! I dla siebie! Nie ma bowiem nic ważniejszego w życiu człowieka od drugiej osoby. Nie możemy się bać wspierać innych. Musimy dawać inny wsparcie. Bo jesteśmy potrzebni, ale też jesteśmy potrzebującymi.
I nie zapominajmy o najważniejszym, że wszystko możemy w Tym, który nas umacnia. Modlitwa i zawierzenie, powiedzenie: " Panie Boże, niech będzie tak jak Ty chcesz" jest w tym wszystkim ważne! Bo to Bóg jest Panem rzeczy niemożliwych, na co najlepszym dowodem jest to, że zdałam maturę z matematyki.
Dlatego pamiętajcie: jeżeli w Waszym życiu będzie obecny Bóg i rodzina wtedy dobrze je przeżyjecie. Ani matura, ani sesja nie będą dla Was i dla Waszych bliźnich straszne.
Czekajcie dzisiaj jeszcze na kolejny post!
Do szybkiego zobaczenia!
Wiktoria i Michał 🌸
Komentarze
Prześlij komentarz